„Najnowsza technologia obejmuje klonowanie odizolowanych emocji, zgromadzonych syntetycznie z oznakowaniem ich częstotliwości, a następnie zmagazynowanych na innym komputerze, każdej z osobna (strach, wstyd, terror, nienawiść, obojętność, desperacja, frustracja, żal, niepokój, wściekłość, wstyd, poczcie winy, smutek itd.)
Emocje te odpowiednio oznakowane i umieszczone w bezgłośnym przenośniku częstotliwości, mogą być następnie przenoszone na każdą inną, ludzką istotę.”
Rauni Kilde
Kiedy trafiłam na powyższy opis, poczułam jak we mnie w środku zaczyna coś wyłaniać się na zewnątrz i domagać się – uwagi.. Odszukałam kim była Rauni Kilde i zaczełam czytać to, o czym pisała w swoich artykułach i mówiła w mediach na ,,głos,,. Wiem, że to jest prawdą bo czuję to już od dłuższego czasu.
Już jakieś dwa do trzech lat, kiedy nauczyłam się być obserwatorem swojego życia. Zaczełam w pewnym momencie dostrzegać nagminne dręczące mnie dziwne myśli, które tak naprawdę nie pochodzą ode mnie ale jakbym czubkiem głowy sięgała jakiejś chmury, z którą łączy się mój własny mózg odbierając to jak fale radiowe. Na samym początku myslałam, że to jest niemożliwe i że wymyślam sobie jakieś niestworzone historie ;). Ale w trakcie to dalszego rozwijania sie we mnie obserwowania swojego życia, coraz mniej wydawało mi sie to niemożliwe. Dostrzegłam też jeszcze jedną istotną rzecz, a mianowicie dziwną energię, która to w jednej chwili dotyka mojego umysłu, wpływa na moje samopoczucie co zaczyna być dla mnie irytujące. Kiedy sie zezłoszczę to nagle mnie opuszcza i dotyka umysłu np. mojego męża albo dziecka i reakcja jest dokładnie taka sama. Kiedy już nas to wymęczy to czuję jak to sie oddala i słyszę jak wujek w drugim domu oddalonym o 150 metrów, krzyczy na psa a po chwili kłoci się córka z zięciem. Normalnie człowiek pomyslał by sobie, że zaczyna wariować ale to nie mija. To sie powtarza i coraz bardziej jesteśmy tego świadomi. Do tego pojawiają się wtedy takie dziwne mysli podjudzające, wyniszczające i pogrążające.Potrafią iść całe projekcje jakiś chorych zdarzeń, na które mimo wolnie zaczynasz zwracać uwagę. Kiedy się zastanowisz to wiesz, ze to nie są własne mysli bo nie czujesz potrzeby kreowania takiego obrazu we własnej głowie. I one jak fala radiowa idą z jednej osoby do drugiej. Człowiek jest po tym tak umęczony, że już się nic nie chce robić. Szukałam bardzo długo zrozumienia tych zdarzeń.
Czasem te dziwne fale są odczuwalne w różnych miejscach i widać po ludziach, że to ma na nie wpływ. Tekst powyżej uświadomił mi tylko, że to co czuję nie jest moim urojeniem a rzeczą, która dzieje się naprawdę. I najgorsze, że nie zawsze mamy nad tym kontrolę. Czasem jesteśmy w stanie odepchnąć to od siebie ale czasem poddajemy sie temu jak marionetki.. Niestety.
Jaki jest prawdziwy cel ? Zniszczyć ludzi ?
Zastanawiało mnie też dziwne odczucie pojawiające się we mnie np. wstydu lub poczucia winy. Zazwyczaj wtedy kiedy jestem sama i zajmuję się zwierzętami. No może nie było by dla mnie to takie zaskakujące ale to sie powtarza zawsze w takim samym odczuciu jakby było kierowane we mnie z tą samą częstotliwością. I kiedy na początku wchodziłam w siebie aby zobaczyć co sie za tym kryje – nie odnalazłam nic. Potem zaczełam to obserwować i widzę jak to płynie z zewnątrz wprost do mojej czakry emocjonalnej. Więc nie pochodzi to ode mnie. A więc od kogo lub czego ?
I jakie ma znaczenie odczuwanie tego przeze mnie ? Powiem, że zdecydowanie inaczej odbiera sie własne emocje a te co napływają z zewnątrz. Te podsyłane wybijają mnie totalnie z rytmu i potem czuję się przytłoczona. Do tego pojawia sie dziwny ból w czakrze serca. Własne we wnętrzu są zazwyczaj oparte na jakimś przeżyciu. I potrafi sie je odnaleźć i poczuć. W przypadku wpływu z zewnątrz zderzam się z ,,pustką,, w środku. A może o to chodzi ? O to aby ludzi pozbawić już resztek sił życiowych ? Przygnieść ? Dlaczego boli mnie na środku w mostku ? Po tym kiedy to sie we mnie dostaje ?
Nie znam na to odpowiedzi.. Być może ,,jeszcze,, a być może nigdy tego nie zrozumiem 🙁 Choć na pewno chciała bym nauczyć się przed tym bronić.
21 stycznia 2018
Posted by alaneiz |
duchowa świadomość, Uncategorized |
Dodaj komentarz
Temat ten chodzi za mną już od kilku lat i praktycznie nie potrafiłam go dobrze zrozumieć do chwili kiedy zafascynowana sposobem wyrażania tego co ludzi tak naprawdę ,,opętuje,, czy co ludźmi kieruje przekazał w swoich książkach poprzez nauki don Juana Carlos Castaneda. Większość ,,ezoteryków,, choć nie tylko Oni walczą z jakąś potrzebą rywalizacji co oczywiście prowadzi do dalszych działań w postaci kłótni czy wręcz nawet wchodzenia na ścieżki wrogiej postawy. Zawsze zastanawiałam się czemu tak się dzieje skoro w duchowości chodzi przede wszystkim o to aby porzucić wszelkie walki i stopić się poprzez współodczuwanie z drugą osobą. I tak tam u góry wszyscy jesteśmy ,,jednym,, i pochodzimy z tego samego źródła a tu na ziemi walczymy jakbyśmy chcieli pokazać, że jesteśmy lepsi od innych . Tak naprawdę jest zupełnie inaczej ale w poniższym fragmencie można dostrzec to z czym tak naprawdę się zmierzamy i co powinniśmy sobie uświadomić. Skłoniło do tej analizy i mnie moje własne życie i kłótnia, która tak naprawdę nie miała innego podłoża jak treść zawarta w książkach o Don Juanie. polecam …
Byłem zdziwiony, że się do mnie odezwał, bo spędziłem w tym domu już kilka dni, a on dotychczas
nawet się ze mną nie przywitał.
Gdy wychodziliśmy z domu, zatrzymała nas la Gorda. Prosiła, byśmy ją ze sobą zabrali, i nie
chciała przyjąć odmowy do wiadomości. Don Juan odrzekł bardzo surowo, że musi porozmawiać ze
mną sam na sam.
– Będziecie mówili o mnie – powiedziała la Gorda. Ton jej głosu, a także gesty, zdradzały
podejrzliwość i irytację.
– Masz rację – odparł don Juan sucho i wyminął ją, nie oglądając się. Poszedłem za nim. W
milczeniu dotarliśmy do rynku. Gdy don Juan usiadł, zapytałem go, cóż takiego jest w la Gordzie, o
czym mielibyśmy rozmawiać. Nadal czułem się nieprzyjemnie na wspomnienie złowieszczego wzroku,
jakim nas obrzuciła przy wyjściu.
– Nie będziemy rozmawiać o la Gordzie ani o nikim innym – odrzekł. – Powiedziałem tak, bo
chciałem sprowokować jej ogromne poczucie własnej ważności. I poskutkowało. Jest na nas wściekła.
O ile ją znam, będzie teraz gadać do siebie tak długo, aż wzbudzi w sobie pewność i poczuje do nas
słuszną urazę za to, że nie zabraliśmy jej ze sobą i wyszła na idiotkę. Nie zdziwiłbym się, gdyby nas
zaatakowała tu, na tej ławce.
– O czym będziemy rozmawiać, jeśli nie o la Gordzie? – zapytałem.
– Wrócimy do rozmowy rozpoczętej w Oaxaca. Zrozumienie wyjaśnień dotyczących świadomości
wymaga od ciebie wielkiego wysiłku i chęci do przechodzenia z jednego stanu świadomości w drugi.
W czasie tej rozmowy potrzebuję twojej absolutnej koncentracji i cierpliwości.
Pół żartem poskarżyłem się, że przez ostatnie dwa dni, gdy nie chciał ze mną rozmawiać, czułem
się zbity z tropu. Spojrzał na mnie unosząc brwi i uśmiechnął się przelotnie. Uświadomiłem sobie, że
chce mi pokazać, iż wcale nie jestem lepszy od la Gordy.
– Chciałem sprowokować twoje poczucie własnej ważności – wyjaśnił, marszcząc czoło. –
Poczucie własnej ważności jest naszym największym wrogiem. Zastanów się tylko: to, że czujemy się
obrażeni przez uczynki naszych bliźnich, osłabia nas. Poczucie własnej ważności domaga się, byśmy
spędzali większość życia obrażeni na kogoś. Nowi widzący uważali, iż wojownicy powinni dołożyć
wszelkich wysiłków, by wymazać poczucie własnej ważności ze swego życia. Postępowałem zgodnie
z ich zaleceniami. Na wiele sposobów starałem się przekonać cię, że jeśli nie mamy poczucia własnej
ważności, nie jesteśmy podatni na zranienie.
Naraz oczy don Juana rozbłysły. Miałem wrażenie, że z trudem powstrzymuje się od śmiechu,
choć nie widziałem do tego żadnych powodów. W tej samej chwili jednak zaskoczyło mnie
niespodziewane, bolesne uderzenie w prawy policzek. Zerwałem się z ławki. La Gorda stała za moimi
plecami. Rękę nadal miała uniesioną, a twarz czerwoną z gniewu.
– Teraz przynajmniej będziesz miał jakieś usprawiedliwienie, żeby gadać o mnie, co tylko zechcesz
– krzyczała. – Ale jeśli masz coś do powiedzenia, powiedz mi to prosto w twarz!
Wydawało się, że ten wybuch zupełnie ją wyczerpał.
Usiadła na cemencie i zaczęła szlochać. Don Juana ogarnęła niewytłumaczalna radość, ja z kolei
wpadłem we wściekłość. La Gorda rzuciła mi groźne spojrzenie, po czym zwróciła się do don Juana i
powiedziała potulnie, że nie mamy prawa jej krytykować.
Don Juan śmiał się tak bardzo, że zgiął się wpół i omal nie spadł na ziemię. Nie był w stanie się
odezwać. Dwa czy trzy razy próbował coś do mnie powiedzieć, a w końcu wstał i odszedł, nadal
trzęsąc się ze śmiechu.
Miałem zamiar pobiec za nim, wciąż wściekły na la Gordę – w tej chwili wydawała mi się godna
pogardy – ale przydarzyło się coś niezwykłego. Zrozumiałem, że la Gorda i ja jesteśmy przerażająco do siebie podobni. Nasze poczucie własnej ważności było monstrualne. Zdziwienie i wściekłość, jakie
mnie ogarnęły, gdy mnie uderzyła, bardzo przypominały jej gniew i podejrzliwość. Don Juan miał rację.
Ciężar poczucia własnej ważności jest okropną zawadą.
Przepełniony euforią, pobiegłem za don Juanem. Po policzkach spływały mi łzy. Zrównałem się z
nim i powiedziałem, co sobie uświadomiłem. Oczy rozbłysły mu kpiną i zachwytem.
– Co mam zrobić z la Gorda? – zapytałem.
– Nic – odrzekł. – To, co sobie uświadamiasz, zawsze należy tylko do ciebie.
Kiedy po przeczytaniu tego i kilku innych fragmentów z tej książki uświadomiłam sobie w czym tkwi szczegół pewnych sytuacji w moim życiu zrozumiałam ,że tak naprawdę nikt inny oprócz mnie samej nie może wiedzieć jak to odbieram i jak rozumiem zawartą treść ponieważ jest ONA oparta tylko i wyłącznie na podstawie moich –nie czyichś innych a moich własnych przeżyć z obecnego oraz minionych inkarnacji i tu na ziemi i w innych wymiarach.
Zawsze ale to zawsze zrozumiem treść według własnego doświadczenia i zarzucając komuś że nic nie rozumie jest błędem ponieważ ani ja nie wiem jak rozumie to ktoś inny ani w drugą stronę ponieważ mimo wspólnej treści analiza jest przeprowadzana wedle własnego sposobu pojmowania życia i doświadczeń. Możemy mieć bliskie wspólne doświadczenia które są do siebie bardzo podobne ale i tak każda jednostka odbierze to na podstawie własnej interpretacji i każda z biorących udział w tym zdarzeniu ma rację i jej wersja jest prawdą.
Teraz co do samego tematu czyli poczucia ważności – nie pamiętam, w której to części nauk było ale pięknym stwierdzeniem jest to ,że tak naprawdę żadna ludzka istota nie jest więcej warta niż żuk czy inne zwierzę. To my uważamy że jesteśmy najważniejsi ale jest to błędem w pojmowaniu . Zawsze to wiedziałam ale teraz jakbym dojrzała wewnętrznie do skupienia swojej uwagi dokładnie na tym znaczeniu. Patrzę na każdą roślinę i zwierzę w zupełnie innej perspektywie a ludzie ,którzy uważają inaczej są dla mnie zwykłymi tyranami. O małych tyranach w następnej części 😀
Fragment z książki Carlosa ,,Wewnętrzny ogień,,
7 listopada 2014
Posted by alaneiz |
Uncategorized | duchowa świadomość |
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.